poniedziałek, 26 października 2015

Nie daj się zwariować #8

Chłopcy poszli do sklepu po potrzebne zaopatrzenie, a ja wraz z Kate, Rachel i Matthew zajęliśmy się robieniem przekąsek. Ubrania wciąż nie wyschły, więc czułam się niekomfortowo pośród znajomych. Po mniej więcej godzinie panowie weszli do kuchni. 
- Wszystko zakupione! - rzucił Lucas, kładąc siatki z zakupami na stole. 
Zaciekawiona podeszłam i otworzyłam jedną z nich. Co znalazłam? Piwo, piwo, piwo i.. ooo, a to Ci heca! Znowu piwo! Spojrzałam na Kaspara spode łba i burknęłam pod nosem. 
- Chyba robicie sobie żarty. - wyciągnęłam jedną butelkę. 
Matthew kątem oka widział, co się tam znajdowało. Zachichotał pod nosem i pokręcił głową. 
- No, Mou, nie podejrzewałem, że będziesz chciał poprawki z wczorajszego dnia. 
Mnie jednak to nie bawiło. Jutro mieliśmy wyjazd i zakończenie roku... Uświadomiłam sobie, że nie jestem przygotowana na jutrzejszą podróż. Z resztą, kto był? 
- Jasna cholera! 
Przyjaciele spojrzeli na mnie jak na dzikuskę. Kaspar uśmiechnął się nieśmiało i pokręcił głową. 
- Przepraszam, jeśli tak do Ciebie zdenerwowało.. 
- Daj spokój, Kasp. To nie chodzi o to. 
Zszokowana usiadłam na pobliskim krześle, oparłam łokcie na stole. Przetarłam twarz i spojrzałam na moich znajomych. 
- Powiedzcie mi, kto jest już spakowany na wyjazd do Hiszpanii?
Moi przyjaciele złapali się za glowę. Cóż, widać, że nie tylko ja o tym zapomniałam. Reakcje były różne. Rachel zaczęła płakać, ponieważ jutro wyjedzie jej "przyjaciel". Kate zaczęła żegnać się ze wszystkimi, tłumacząc się, że jest po godzinie 17, a ona nawet nie wyciągnęła torby ze strychu. Poprosiłam ją, żeby poczekała i pobiegłam szybko do pokoju Matthew, żeby móc się przebrać. Ubrania były jeszcze lekko wilgotne, ale noszenie ich było znośne. Zeszłam na dół i udałam się do kuchni, żeby porozmawiać z Matt'em. 
- Słuchaj, dziękuję za użyczenie mi bluzy. - spuściłam głowę. - I przepraszam za to, ze popsułam Tobie grilla. 
Matthew objął mnie jednym ramieniem, a drugą ręką dał mi kuksańca w bok. 
- Nie przejmuj się, Meg. - uśmiechnął się łobuzersko. - Jeśli to Tobie poprawi samopoczucie, to uważam, że w mojej bluzie wyglądałaś uroczo. 
Zaśmiałam się i lekko poklepałam po klatce piersiowej. 
- Godfrey i jego dziwne poczucie humoru. - uśmiechnęłam się. - Czemu nie mogą mnie otaczać jakieś ponure osoby, które czasami mają chociaż odrobinę skrupułów i taktu w stosunku do kobiet? 
Matt podniósł ręce, dając mi znak, ze się poddaje. Odsunął się na krok i uśmiechnął szeroko. Raju, jaki on ma piękny uśmiech. Obok niego stanął Kaspar, który oparł się o jego ramię. 
- Czy to nie Ty twierdziłaś, że ten dżentelmen ma dobre maniery? 
Skrzyżowałam ręce na piersi i spiorunowałam go wzrokiem. 
- Ładnie to tak podsłuchiwać cudze rozmowy? 
Kasp zaśmiał się głośno i rzucił krótkie spojrzenia to na mnie, to na Matthew. 
- Słuchaj, muszę wiedzieć, pod czyją opieką Ciebie zostawiam. - puścił oko do Matta. - Mam nadzieję, że nie zawiedziesz, Godfrey. 
Matthew jęknął i przewrócił oczami. Cofam to, co powiedziałam przed chwilą o przystojnym blondynie. To Kaspar jest tym, który nie ma żadnych skrupułów i taktu! Podirytowana spojrzałam na Matta, prosząc w duszy, żeby ktoś mnie zabrał z tego cyrku. Westchnęłam i skinęłam głową Mattowi. 
- Jeszcze raz dziękuję. - odchrząknęłam. - Cóż, miło było spędzić z Tobą trochę czasu. Mam nadzieję, że zobaczymy się po powrocie z Hiszpanii. 
Kaspar głośno się roześmiał, a chłopak stojący przede mną ledwo powstrzymywał się, zeby nie pójść w ślady kumpla. Nie ma to jak zostać wyśmianą w takim momencie. I po co mi to było? Posłałam Kasparowi gniewne spojrzenie, co zadziałało na niego bardziej niż oblanie wodą z basenu. Wyprostował się i posłał mi uroczy uśmiech. 
- Czyli nie wiesz. - ponownie zdusił śmiech. - Zaproponowałem Godfrey'owi dołączenie się do naszej Drużyny RR. Leci z nami. 
Rozdziawiłam oczy ze zdziwienia. Odjęło mi mowę i nie wiedziałam, co zrobić. Z głupiej sytuacji wyciągnęła mnie Kate, która zaczęła mnie poganiać. Rzuciłam krótkie spojrzenie na chłopaków, kręcąc przy tym głową. 
- Mogliście powiedzieć to zanim zrobiłam z siebie idiotkę. - jęknęłam. - W takim razie do jutra! 
Pobiegłam do Kate i udałyśmy sie do domu. Po półtora godziny byłam już na swoim ganku z rękoma pełnymi zakupów na podróż. Postawiłam siatkę i zaczęłam szukać kluczy w torbie. 
- Siostra, sklep obrabowałaś? - rozbrzmiał głos za mną. 
Uśmiechnęłam się pod nosem i przekręciłam zamek, pchając drzwi, co by się otworzyły. 
- Jakoś muszę sobie radzić, nie? - rzuciłam, spoglądając na Charlie'go na krótką chwilę. 
Wzięłam siatkę i przekroczyłam próg. Ku mojemu zdziwieniu brat pomógł mi z zakupami. Wypakowałam wszystko, przygotowałam kanapki i przekąski, żeby jutro mieć to z głowy. Mama pomogła mi w kilku z nich, dając rady co i jak powinnam spożywać, jak przechowywać, i tak dalej. Zapakowałam wszystko, schowałam, żeby się do jutra nie popsuło i spojrzałam na zegarek. Wybiła właśnie godzina 22. Podziękowałam swojej rodzicielce, po czym szybko weszłam do gabinetu ojczulka, żeby poprosić go o sięgnięcie torby. Sama z kolei pobiegłam na górę, żeby naszykować wszystko, co miałam wziąć. Tata widząc ile mam ciuchów cofnął się do kanciapy i przyniósł mi jeszcze jedną walizkę. Spakowałam się, pobiegłam do łazienki i szybko wzięłam prysznic. Nie mogę zapomnieć, że jutro jest jeszcze zakończenie szkoły, więc wypada się wcześniej położyć. Całe zamieszanie skończyło się po 1 w nocy. Wskoczyłam do wyrka, nakryłam się kołdrą i czekałam na nadejście tego pięknego dnia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz