poniedziałek, 26 października 2015

Nie daj się zwariować #14

Obudziłam się wcześniej, żeby móc pobiegać. Zostawiłam przyjaciołom kartkę, że wychodzę i założyłam słuchawki na uszy. Włączyłam ulubioną muzykę i wybiegłam na dwór. Musiałam pobyć chwilę sama i przemyśleć pewne sprawy. Jedną sprawą jest Matthew, któremu chciałabym jakoś pomóc, ale nie mam jak. Ubóstwiam go i nie mogę znieść widoku jak cierpi, a wczoraj.. To był straszny widok. Z drugiej strony jest Eddie. Muszę przyznać, że jego towarzystwo przyprawia mnie o ciarki. Mogłabym patrzyć godzinami na jego uśmiech, słuchać jego dowcipów. Samo przebywanie obok niego jest dla mnie czymś wspaniałym. Po dwóch godzinach wróciłam do domu. Skierowałam się do łazienki, żeby móc wziąć szybki prysznic. 
- Gdzie to się było? - rozbrzmiał głos za mną. 
Położyłam telefon z słuchawkami na pobliskiej komodzie i odwróciłam się do Kaspara. 
- Nie widziałeś kartki? Na stole? W kuchni? 
Kaspar zachichotał i spojrzał w jej kierunku. 
- Przyjdź zaraz na śniadanie. Zrobię coś specjalnie dla Ciebie. - zakomunikował. 
Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego, aby pocałować go w policzek. Odwróciłam się, żeby odejść, lecz poczułam jego ręce w tali. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. 
- Kaspar! - krzyknęłam, śmiejąc się. - Postaw mnie mnie na podłogę. Jestem cała spocona! 
Przyjaciel wtulił swoją twarz w moją szyję i powiedział, przyprawiając mnie tym o łaskotki na karku. 
- Niektórzy mówią, że to jest seksowne, Meg. 
- Że co jest seksowne? - rozbrzmiał głos gdzieś za nami. 
Wciąż roześmiani odwróciliśmy się do Rachel, która stała w drzwiach do salonu. Kaspar zachichotał i puścił mnie, czochrając ręką moje włosy. Klepnęłam go w ramie i uśmiechnęłam się do Rach. 
- Nie wiem, musisz chyba porozmawiać na ten temat ze swoim chłopakiem. 
Kaspar zarechotał, a Rachel zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów. 
- Byłabym wdzięczna, gdybyście nie wygłupiali się w taki sposób. 
Zaskoczona tą odpowiedzią spojrzałam na Kaspara, a on tylko spoglądnął na mnie i skinął głową na łazienkę. 
- Idź do łazienki, ślicznotko. - uśmiechnął się. - Ja z nią porozmawiam. 
Popatrzyłam na koleżankę i wyszłam z pomieszczenia, wchodząc do kabiny. Umyłam się szybko i wysuszyłam włosy. Weszłam do salonu, wzięłam telefon i poczłapałam do przyjaciół będących w kuchni. 
- Dzień dobry. - powiedziałam, spoglądając w komórkę. - Jak mija dzień? 
- Średnio, aczkolwiek śmiem twierdzić, że Twój aż nadto dobrze. - odpowiedziała Rachel z niesmakiem. 
Spojrzałam na nią znad ekranu i cmoknęłam językiem. 
- Gryzie Cię coś, Green? 
- A i owszem. - warknęła, podchodząc bliżej mnie. - Przestań mizdrzyć się do mojego chłopaka, albo tego pożałujesz. 
Wyjrzałam za jej ramię na stojącego tam Kaspara. 
- Porozmawiasz z nią, tak? - prychnęłam. - Ty to masz siłę przebicia, Kasp. 
Chłopak jęknął i stanął przede mną. 
- Kochanie, daj spokój. - powiedział do Rachel. - Ile razy mam Ci mówić, że nie masz powodu być zazdrosna o Margaret? 
Podeszła bliżej i pogroziła jemu palcem. 
- Ja wyraziłam się jasno. Chcesz być ze mną, to masz nabyć do niej dystansu. 
Prychnęłam i postukałam się w czoło. 
- Tu się jebnij, dziewczę. - zmierzyłam ją wzrokiem. - Przestań sobie podporządkowywać Kaspara. On nie jest kukłą, którą możesz manipulować i stawiać jemu non stop swoje popieprzone warunki. 
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, lecz mój przyjaciel jej przerwał. 
- Jestem z Tobą, Rachel. - spojrzał jej głęboko w oczy. - Ale nie stawaj między mną, a Margaret. 
- Ach, więc tak. - warknęła. - To może nie będę wam przeszkadzać. 
Zdenerwowana ubrała buty i wyszła z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Klepnęłam lekko Kaspara w ramię i powiedziałam poważnym głosem. 
- Idź za nią. 
Nawet na mnie nie spojrzał, tylko wybiegł. Trochę się zagalopowałam. Będąc na jej miejscu też pewnie byłabym zazdrosna. Odblokowałam telefon i zauważyłam, że mam sms od Eddiego. 

"Cześć, Meg. Nie wybieracie się dzisiaj na plażę?" 

Spojrzałam na przyjaciół i chwilę pomyślałam. Przez całą rozmowę milczeli i wcinali wcześniej zrobione kanapki, za co byłam im wdzięczna. 
- Słuchajcie. - zaczęłam nieśmiało. - Nie macie ochoty iść nad ocean dla relaksu? 
Luc i Kate spojrzeli na siebie, po czym skinęli głowami. Skierowałam się więc do pokoju Matthew, pisząc po drodze sms.

"Hej. Właściwie to rozmyślamy nad tym." 

Weszłam do pomieszczenia i rzuciłam się na łóżko. Przytuliłam się do jego pleców i wyszeptałam na ucho. 
- Wstawaj, śpiąca królewno. Melanie czeka na Ciebie na plaży, więc ruszaj ten swój zgrabny tyłeczek i złaź na śniadanie. 
Chłopak otworzył oczy i przeciągnął się. Popatrzył na mnie przez ramię. 
- Zgrabny, powiadasz? 
Zaśmiałam się, pocałowałam go w policzek i ruszyłam w kierunku drzwi. 
- Za dwadzieścia minut wychodzimy. 
Zjedliśmy śniadanie, naszykowaliśmy rzeczy i wyruszyliśmy w kierunku nabrzeża. Wcześniej umówiłam się z Eddiem, że spotkamy sie przy boisku do siatkówki. Niestety Kaspar wciąż uganiał się gdzieś za Rachel, więc nie mógł z nami pójść. Po rozłożeniu ręczników i rozebraniu się przyszli do nas Eddie i Melanie. Uśmiechnęłam się na ich widok i pomachałam ręką. Chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. 
- Dzień dobry. - powiedział uśmiechnięty. 
- A dobry, dobry. 
Odsunął się ode mnie na krok i przywitał z pozostałymi. Mel podeszła i uścisnęła mnie, co było nie lada zaskoczeniem. 
- Długo czekaliście? - spytała dziewczyna. 
Osobą która odpowiedziała był oczywiście Matthew. 
- Nie. Nawet jeśli to było warto. 
Dziewczyna zachichotała i przytuliła się do niego. No, no, no. Widzę, że nie próżnują. Uśmiechnęłam się na ten widok i popatrzyłam na boisko, które aż kusiło, żeby na nim zagrać. 
- Mały meczyk? - spytał Eddie. 
- No ba! - odpowiedziałam. 
Podzieliliśmy się na drużyny i zaczęliśmy grać. W mojej drużynie była Kate oraz Matthew. Rozgrywka była wyrównana, więc o zwycięstwie decydował piąty set, gdyż wynik był 2:2. 
- Czekajcie, czekajcie! - rzucił Eddie. - Zróbmy umowę. Przegrani stawiają wszystkim kolację! 
Prychnęłam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Matt uśmiechnął się i skinął z głową. 
- I stawiają po piwie! - dodał Matthew. 
Lucas parsknął śmiechem, machając do nas reką. 
- W takim razie mam nadzieję, że wziąłeś ze sobą portfel, Godfrey! 
Kate zaśmiała się i posłała buziaka Lucowi. 
- Kochanie, on nie będzie jemu potrzebny. 
Po piętnastu minutach poznaliśmy już wyrok. Wygraliśmy mecz, lecz nikt jakoś się tym nie przejął. Podziękowaliśmy sobie za wyrównaną walkę, po czym skoczyliśmy do wody. Po jakimś czasie mi i Kate zaczęło robić się zimno, więc wyszłyśmy na ręczniki, żeby sie poopalać. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, zamknęłam oczy i cieszyłam się wspaniałą chwilą. Oczywiście znów nie było mi dane odpocząć, bo nagle coś zasłoniło mi cień. Nim zauważyłam, co się dzieje, mokry Eddie wziął mnie na ręce i ruszył ze mną w swoich ramionach w kierunku wody. 
- Eddie, puść mnie! - krzyknęłam. Byłam cała sucha, a nagłe wpadnięcie do zimnej wody mi nie pomoże. - Proszę, postaw mnie na ziemię! 
Chłopak roześmiał się i pokręcił lekko głową. 
- Nie ma opcji, moja droga. 
Spojrzałam na niego i zaczęłam się szarpać. Zauważyłam Matta i złożyłam w nim swoją nadzieję. 
- Matthew, pomóż! 
Już prawie wyrwałam się z objęć Eddiego. 
- Robi się! - krzyknął rozbawiony Matthew. 
Uradowana, że pomoc nadchodzi przestałam się szamotać. Ale ku mojemu zdziwieniu to nie moją osobę chciał wspomóc, a Eddiego. Złapał mnie za nogi, a Stone za ręce. Zaczęli mnie nieść, a ja znów zaczęłam się szamotać. 
- No panowie, bądźmy poważni. - powiedziałam, aczkolwiek uśmiechałam sie przez cały czas. 
- Hmm.. Pomyślmy.. 
Korzystając chwilę rozkojarzenia Matthew wyrwałam im się z rąk i stanęłam na nogi. Pobiegłam wzdłuż plaży, lecz Eddie szybko mnie dopadł. Objął mnie w talii i zaczął nieść do wody. 
- Kochana, tak bawić się nie będziemy. - powiedział, chichocząc mi się do ucha. 
Zrozumiałam, że nie wygram, więc ściągnęłam swoje okulary i założyłam Eddiemu na nos. 
- Pilnuj, żeby się nie zamoczyły. - ostrzegłam. 
Chłopak roześmiał się i wszedł do wody. Na nagły kontakt z lodowatą wodą wydarłam się. Intuicyjnie wtuliłam się w chłopaka, żeby podciągnąć się i nie zamoczyć więcej ciała. Chłopak zaczął się kołysać. 
- Meg, to nie był dobry pomysł. - powiedział, krztusząc się ze śmiechu. 
Spojrzałam na niego zdziwiona i spytałam. 
- O czym Ty mówisz? 
- Tracę równowagę! - ostrzegł na chwilę przed tym, jak wpadliśmy do wody. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz