poniedziałek, 26 października 2015

Nie daj się zwariować #22

Nastepnego dnia wstalam wczesniej, aby dokonczyc razemz Charliem to, co zaczelismy poprzedniego dnia. Zapukalam do jego drzwi, lecz nie uslyszalam odzewu. Wzruszylam ramionami i zeszlam na sniadanie. Okazalo sie, ze moj braciszek zasnal przy stole kuchennym. Ledwo powstzrymujac sie od smiechu zaszlam go od tylu i wyszeptalam mu do ucha. 
- Charliee.. - Zanucilam. - Wstaawaaj, za godzine jedziemy do kosciola. 
Mezczyzna tak sie zerwal, ze za mocno przechylil sie na krzesle i wywrocil na plecy. Tym razem nie probowalam tego zdusic tylko sie rozesmialam. Moj braciszek pomacal sie po karku i rzucil mi krzywe spojrzenie. 
- Mala, bezczelna wredota. 
Wyszczerzylam do niego zęby i podalam reke, zeby pomoc tej lamadze wstac. 
- Dzieki. - Wystekal, podnoszac dupsko z podlogi. 
Ja natomiast podeszlam do lodowki po moj ulubiony sok. 
- Eee.. - zaczelam lekko poirytowana. - Kto mi wypil multiwitamine, co? 
Spojrzalam na brata i tym razem to on sie do mnie szeroko usmiechnal. 
- Ten, ktorego z rana chcialas poslac do grobu. 
Czy to aby z pewnoscia moj brat? Pokrecilam glowa i siegnelam po butelke z woda mineralna. Odwrocilam sie w strone brata i skinelam glowa. 
- Raz, dwa, panie adwokacie. Musimy dokonczyc to, co zaczelismy wieczorem. 
Caly poranek oraz polowe popoludnia spedzilismy na zalatwianiu formalnosci. Skonczylismy okolo godziny 16, wiec postanowilam pojsc pobiegac. Kocham ten moment, w ktorym najzwyczajniej swiecie moge sie od wszystkiego odciac. W glowie jest tylko cisza, spokoj i.. Matthew? Czemu u licha zerwal z Melanie? I dlaczego to ma cos wspolnego ze mna? Niech mi tylko nikt nie mowi, ze to zazdrosc jak u Rachel. Steknelam i przebieglam dwa kilometry. Po maratonie wrocilam do domu i po szybkim prysznicu polozylam sie do lozka. Wzielam telefon do reki i napisalam do Matt'a. 
"O ktorej bedziesz w Londynie?" 
Nie musialam dlugo czekac na odpowiedz. 
"O 10 rano. Mam nadzieje, ze moge liczyc na mile przywitanie przez sliczna blondynke?" 
Zachichotalam i odpisalam mu. 
"Bede czekac na lotnisku." 
Nawet nie wiem kiedy zasnelam. Obudzilam sie o 8 rano. Szybka mobilizacja, ogarniecie W 100% i przygotowanie sobie sniadania. Postanowilam, ze zrobie kilka dodatkowych kanapek dla Matthew, bo znajac zycie i jego zoladek to przyleci glodny. Poinformowalam Charliego, ze wychodze i wsiadlam do samochodu. Jakis czas pozniej dotarlam do celu. Mialam ogromny prpblem, zeby znalezc miejsce do zaparkowania! Matko kochana! Gdzie tyle ludzi! Podirytowana w koncu cos upatrzylam i zostawilam tam samochod. Dziesiec minut szukalam! I tak stalam gdzies na daleekim zadupiu. Poszlam na lotnisko i czekalam do momentu, az zobacze mojego przyjaciela. Jedna grupa ludzi i nic. Druga grupa ludzi i nic. Popatrzylam na zegarek i wytrzeszczylam oczy na widok godziny 10: 30. Nagle na ramieniu poczulam czyjas dlon. Przestraszona odwrocilam sie i zauwazylam usmiechnieta od ucha do ucha mine mojego przyjaciela. Zlapalam sie za serce i pokrecilam glowa. 
- Panie Godfrey, ja tu z dobroci serducha do pana przyjezdzam, a jedyne co dostaje w zamian to zawal. 
Matthew rozesmial sie i mocno mnie przytulil. 
- Nie badz zla, myszko. - Pocalowal mnie w policzek. - Strasznie sie za Toba stesknilem 
Prychnęłam i spojrzałam na niego spod byka. 
- Załóżmy, że jakoś z tego wybrnąłeś. - uśmiechnęłam się szeroko. - A tak na poważnie, to cieszę się, że przyjechałeś. 
Chłopak skinął głową i odsunał się kawałek, sięgając po walizki. 
- Pomóc Ci? - zaoferowałam. 
Matthew prychnął i postukał się w czoło. 
- W życiu nie wykorzystam kobiety do takich rzeczy. 
Jak mnie irytuje przejaw tej męskiej dumy! Westchnęłam i wzięłam chociaż poręczy bagaż. Co prawda Matt chciał coś powiedzieć, lecz szybko go zbyłam. Doszliśmy do samochodu, spakowaliśmy jego manatki i skierowaliśmy wprost do domu przyjaciela. Podłączyłam swój telefon do radia, przez co leciał same znane przez nas piosenki. Śpiewaliśmy, śmialiśmy się do czasu aż zajechaliśmy na jego podjazd. 
- Wow. - wyszeptałam na widok czarnego jaguara pod domem. 
Matthew nie podzielał mojego entuzjazmy. Jęknął głośno i wyszedł z samochodu. Zrobiłam to samo i otworzyłam jemu bagażnik. 
- O co chodzi? - spytałam zatroskana. 
- Moi rodzice są w domu. - burknął. 
- Ejj.. - szturchnęłam go w bok. - To chyba dobrze, co? Wiem jak wyglada sytuacja między wami. Ale jakby nie patrzeć nie było Ciebie w domu przez długi okres czasu. Na pewno się ucieszą. 
Matthew wykrzywił swoją twarz, co miało chyba być uśmiechem. Weszliśmy do domu. Panowała tutaj zupełna cisza, przez co miałam nadzieję, że nikogo nie spotkam. Nie znali mnie, a póki co nie miałam ochoty poznawać tej dwójki. Zawsze miałam uprzedzenia do rodzin, które nie szanują swoich krewnych. Nie mówię, że tak jest w tym wypadku.. No ale jednak Matt sporo przez nich przeszedł. Weszliśmy do jego pokoju. Chłopak postawił swoje rzeczy pod ścianą i zwrócił sie do mnie. 
- Dzięki za podwózkę. - uśmiechnął się. - Kiedyś Ci się odwdzięczę. 
I tutaj dostałam nagłego olśnienia! 
- Wiesz.. - zaczęłam niepewnie. - Właściwie to ja już wiem w jaki sposób mógłbyś mi pomóc.. 
W jego oczach zobaczyłam determinację oraz szczere rozbawienie. Dziwny facet. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. 
- No więc? - ponaglił. 
- Jak wiesz.. Mój brat ma za niedługo ślub. Eddie wraca dopiero we wrześniu, a ja nie chcę iść na to wesele sama.. Więc pomyślałam, że mógłbyś ze mną pójść.. 
Na wspomnienie o tym jego mina spoważniała, a on sam lekko się wkurzył. Poddenerwowana przystanęłam z nogi na nogę. 
- Czyli nie.. - szepnęłam pod nosem. 
Matthew pokręcił głową. 
- Nie no, oczywiście, że się pójdę. - uśmiechnął się i lekko skłonił. - To będzie zaszczyt być u Twego boku w tak ważnym dniu dla Twojej rodziny, pani. 
Zaśmiałam się i przytuliłam do mojego przyjaciela. 
- Dziękuję. 
Matt pogłaskał mnie po plecach po czym dodał poważnym tonem. 
- Znajdziesz dla mnie chwilę wieczorem? - spytał. 
Westchnęłam i pomyślałam o tym, co mam dzisiaj do roboty. 
- Właściwie to jadę z Charlie i mamą oglądać sale. Hmm.. Ale jutro mam chyba wolny. Może być? 
- Pewnie. - odpowiedział. - Przyjdę po Ciebie, co? 
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym wróciłam do domu. Nie zdążyłam nawet wejść do pokoju kiedy zostało oznajmione mi, że wyruszamy w drogę. 

Pierwsza sala mieściła 150 osób. Miała nowatorskie wykończenie z ciekawym wnętrzem i zachwycającym sufitem z kryształowymi żyrandolami oraz wmontowanymi lustrami ciekawie odbijającymi tańczących gości. Obok zostało wydzielony specjalny podest dla orkiestry, nagłaśniający całą salę. 
- Co Ty na to? - spytał mnie Charlie. 
- Zajebista, braciszku. - rzekłam obezwładniona urokiem sali. 
Pojechaliśmy dalej. Druga sala była nieco bardziej skromna. Na każdej ścianie znajdowały się wielkie okna, ukazujące piękno otaczającego ogrodu. Pod nimi były poustawiane okrągłe stoły z śnieżnobiałymi obrusami, które niesamowicie nadały sali kameralnego wystroju. Na środku było miejsce do tańczenia, wyróżniające się ciemniejszym odcieniem parkietu. Minusem była maksymalna liczba gości, która wynosiła 60 osób. Do tej pory potwierdziło przyjście 100 osób, przez co niestety ta piękność nam odpadła. Z kolei trzecia sala zaparła dech w piersi! Pierwsze co wpadło mi w oko to był sufit! Oświetlony był niebiesko-fioletowym kolorem, a na tym białe odcienia światła, które wyglądały jak gwiazdy! Na ścianie można było dostrzec różowe odcienie. W tym miejscu stały porozstawiane okrągłe, bialutkie stoły, przy którym mogło usiąść dziesięć osób. W tej stali parkiet taneczny oraz podest dla orkiestry ustawiony był w miejscu, które wyglądało na jakąś przybudówkę, które jednak było w tym samym budynku. Okna były zakryte białymi firanami, godnymi salonów prezydenckich. Okazało się, że sala była w stanie pomieścić maksymalnie 180 osób. 
- Charlie. - powiedziałam, pochodząc do niego. - Nie wiem jak Ty, ale ja brałabym tą. 
Brat uśmiechnął się do mnie szeroko i pocałował mnie w policzek. 
- Kochana, właśnie tylko utwierdziłaś mnie w wyborze! 
Godzinę później byliśmy już po formalnościach i zmęczeni wracaliśmy do domu. Musiałam przysnąć, ponieważ obudziło mnie szturchanie w ramię. 
- Córeczko, wstawaj. Jesteśmy na miejscu. 
Niewiele myśląc poszłam do siebie do pokoju, przebrałam się w koszulkę do spania i ułożyłam się na łóżku. Nagle usłyszałam dźwięk sms'a. Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam wiadomość od Melanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz