poniedziałek, 26 października 2015

Nie daj się zwariować #17

Szybko do niego podpłynęłam i zanurkowałam, aby wyciągnąć go ponad powierzchnię wody. 
- Pomóżcie mi! - krzyknęłam, gdy wypłynęłam. - Szybko! 
Kaspar wskoczył do wody i przejął ode mnie przyjaciela. Podczas gdy płynął z nim do brzegu, ja zszokowana i spanikowana tkwiłam w miejscu. 
- Meg, potrzebujemy Cię. - usłyszałam Kate. Spojrzałam na nią i zmarszczyłam brwi. - No dalej! Mało co pamiętam z pierwszej pomocy, a Ty zawsze miałaś do tego rękę! 
Zdezorientowana zanurkowałam szybko, aby zmyć z siebie zbierający się pot. Następnie pędem podpłynęłam do przyjaciół i wyskoczyłam na brzeg. 
- Połóżcie go płasko na podłodze i odchylcie mu głowę. - wydyszałam. 
- No co Ty nie powiesz, Meg. - burknął Lucas. 
Zignorowałam go i klęknęłam obok nieprzytomnego Matthew. 
- Ja będę robić wdechy, a wy uciskajcie jemu klatkę piersiową. 
Nie czekałam na odpowiedź tylko przystąpiłam do działania. Po pierwszej serii nic nie poskutkowała, a panika coraz bardziej zaczynała się we mnie wzbierać. Matt nie może zginąć. Łzy spłynęły mi po policzkach. 
- Stary, obudź się. - sapnął Lucas, uciskający jego klatkę. - Zmasakruję Tobie tą piękną buźkę, jeśli zaraz nie otworzysz oczu. 
Nadal nic. Zrezygnowana Kate zadzwoniła po pogotowie i usiadła cała zapłakana nieopodal nas. Schylałam się, aby zrobić kolejne wdechy, kiedy to Matthew zakasłał. Dzięki Bogu! 
- Margaret, co dzisiaj jadłaś? - wyszeptał między kaszlnięciami. 
Uśmiechając się przez łzy pochyliłam się i pocałowałam go w czoło. 
- Jesteś idiotą, Matt - wyjąkałam. - Cholernym, popieprzonym idiotą. 
Kiedy skończył kasłać usiadł powoli i przytulił mnie do siebie. Spojrzałam na niego i zachodząc w głowę, cóż się stało, spytałam. 
- Coś Ty zrobił? 
Matthew drugą ręką pomasował sobie czoło i lekko się skrzywił. 
- Pamiętam tylko tyle, że wskoczyłem za Tobą do wody. Później.. Chyba uderzyłem głową o dno. Nie wiem dokładnie. naprawdę nie pamiętam. 
Lucas i Kaspar, którzy pomagali mi przy udzielaniu pomocy, usiedli obok nas i pokręcili głowami. 
- Sierota z Ciebie. Godfrey. - rzucił Luc. - Gdybyś się nie obudził, to nie wiem, co bym Tobie zrobił. 
Jakiś czas później przyjechała karetka i obadała Matthew, czy wszystko jest w porządku. My z kolei czekaliśmy na koniec tego cyrku siedząc na ławce. 
- Co się tutaj stało? - rozbrzmiał męski głos. 
Odwróciłam sie i zauważyłam zbliżającego się Eddiego wraz z Melanie. Kaspar odwrócił się do niego i powiedział skrzywiony. 
- Matthew był bliski zejścia z tego świata. - odchrząknął. - Prawie się utopił. 
Mel spojrzała w kierunku karetki i zdezorientowana ruszyła do niej biegiem. 
- Nawet nie zdążyliśmy jej powiedzieć, że wszystko z nim dobrze. - burknęłam. - I tak miał cholerne szczęście, że mózg nie zaczął obumierać. 
Eddie jęknął i usiadł obok mnie. 
- Jak to się stało? 
Spojrzałam na niego i wyprostowałam nogi. 
- Z tego co mi mówił, to uderzył głową o dno, kiedy wskakiwał do wody. 
Eddie popatrzył mi prosto w oczy i wpatrywał się w nie przez moment. Jego rysy twarzy złagodniały i objął mnie ramieniem. 
- Płakałaś. - stwierdził. 
Kiwnęłam głową i rzuciłam krótkie spojrzenie w kierunku karetki, która właśnie odjeżdżała. 
- Bałam się, że ten pacam nigdy nie otworzy tych oczu. 
Eddie uścisnął mnie mocniej, a ja oparłam głowę o jego ramię. 
- Cóż to za czulości? 
Spojrzałam w kierunku Matta i Melanie. Uśmiechnęłam się na widok trzymających za ręce znajomych. 
- Ty to mówisz? - powiedziałam, rozradowana. 
Przyjaciel zaśmiał się i wzruszył ramionami. 
- Myślę, że to z litości. - odchrząknął. - Zobaczyła przemokłego do suchej nitki biedaka, co to prawie się utopił, gdyby nie reanimacja z rąk jego pięknej przyjaciółki. Swoją drogą, dziękuję. 
Melanie jęknęła i pocałowała go w usta. Uśmiechnęła się szeroko, a ja odczułam do niej jeszcze większa sympatię. 
- Nie z litości, głuptasie. - spojrzała na mnie. - Również Tobie dziękuję, że mu pomogłaś. Rozmawiałam z lekarzem i powiedział, że pół minuty i Matthew byłyby rośliną. 
Chłopak podszedł do niej i przytulił ją mocno do siebie, ponieważ dziewczyna zaczęła się trząść. Posłałam jej ciepły uśmiech i skinęłam głową na Matta. 
- Cóż, mi też nie byłoby na rękę, gdybym miała już nie usłyszeć tego pajaca. 
Przyjaciele zaczęli się śmiać, po czym uśmiechnięty Kaspar rzucił. 
- Wiecie co? Nie wiem, czy ktoś jeszcze będzie miał ochotę się pokąpać, aczkolwiek możemy zrobić grilla. Kto się na to pisze? 
Pozostali się zgodzili, tak więc zaczęły się przygotowania do uczty. Panowie rozpalali grilla, a ja wraz z Kate zajęłyśmy się przyprawianiem wędlin, po które skoczyła Melanie. Byłam w trakcie faszerowania kurczaka fetą oraz szpinakiem, kiedy to do kuchni wszedł Eddie. Uśmiechnął się szeroko i skinął głową. 
- Pomóc wam w czymś? - spytał. - Kaspar z Lucasem opowiadają sobie jakieś dziwne historie, a Melanie tuli się do Matta. Jakoś nie chce mi się tam siedzieć póki co. 
Kate spojrzała na mnie z uniesioną brwią 
- No co? - powiedziałam bezgłośnie. 
Dziewczyna pokiwała tylko głową, uśmiechając się przy tym szeroko. Westchnęłam i wróciłam do swojego zajęcia. 
- Jeśli chcesz, to możesz przyprawić karkówkę. - zaproponowałam. 
Eddie skinął głową i sięgnął po mięso. 
- Tutaj masz przyprawy. - powiedziałam, kładąc przed nim opakowanie z przyprawami. - Ale musisz się z nimi podzielić, bo będę tego potrzebować. 
Chłopak posłał mi łobuzerski uśmiech i przystąpił do pracy. Pół godziny później siedzieliśmy przy stole ogrodowym, czekając aż jedzenie będzie gotowe. W międzyczasie dołączyła do nas Rachel. Usiadła obok Kate, nie odzywając się do nikogo. Lekko winna za tą sytuację, spojrzałam na nią i z uśmiechem zagadałam. 
- Jak się miewasz, Rach? 
Rzuciła mi spojrzenie i przyglądała się przez jakiś czas. 
- Serio to Ciebie interesuje, Howse? 
Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po kartonik soku pomarańczowego. 
- Pewnie. - odpowiedziałam. - Martwiłam się przez ostatnie dni. 
- Ta. - parsknęła. - Daruj sobie. 
- Hej! - powiedziałam nieco zbyt głośnym tonem. - Poważnie mówię. Może w końcu ze mnie zejdziesz, Rach, co? Chcę z Tobą tylko zwyczajnie porozmawiać. 
Przewróciłam oczami i nalałam soku do szklanki. Dziewczyna milczała przez jakiś czas. 
- Przepraszam. - burknęła. - Ogólnie za wszystko. 
Zaskoczona jej słowami spojrzałam na nią, a potem skierowałam wzrok na Kaspara. 
- Mnie nie musisz przepraszać, Rachel. Myślę, że ktoś inny powinien od Ciebie usłyszeć te słowa. 
Znowu nastała cisza, po tym dziewczyna poprosiła mojego przyjaciela o rozmowę na osobności. Chłopak oczywiście się zgodził, a ja podbudowana jej decyzją, spojrzałam na Lucasa szykującego mięsko. 
- I jak tam? - spytałam. 
- Za dziesięc minut powinno być! - odkrzyknął. 
Matthew zachichotał pod nosem i szepnął. 
- No w końcu. Ile można czekać na jedną, głupią kiełbasę. 
Melanie oczywiście zaczęła się śmiać, a ja tylko odpowiedziałam lekkim głosem. 
- Zawsze mogłeś jemu pomóc, Godfrey. Cała reszta to nie wina jego, ino czasu smażenia wędlin. 
Kate szturchnęła mnie łokciem i zdziwiona ugryzła ogórka kiszonego. 
- Od kiedy stajesz w obronie Lucasa? 
Uśmiechnęłam się pod nosem i również wzięłam jednego. 
- Po prostu wiem ile to zajmuje czasu. 
Kate zachichotała i spojrzała na Eddiego. 
- Czemu siedzisz tak cicho, hmm? - kolejny kęs. - Jesteś między swoimi, nie krępuj się. 
Chłopak uśmiechnął sie i rzucił krótkie spojrzenie na swoją kuzynkę. 
- Wiesz, ciężko jest skupić się na rozmowie, kiedy to Melanie wciąż kopie mnie pod stołem. 
Zaśmiałam się, a wspomniana dziewczyna popatrzyła znacząco na chłopaka. Oczywiście jej rumieńce na twarzy nie uszły mojej uwadze, o nie, nie. Odchrząknęła i przemówiła dość niepewnym głosem. 
- Uniknąłbyś tego, gdybyś wziął się w końcu w garść. 
Zaciekawiona popatrzyłam na Eddiego, a ten tylko wzruszył ramionami. 
- Kto powiedział, że tego nie robię? 
Melanie przewróciła oczami i cmoknęła językiem. 
- Ja to powiedziałam. 
Eddie zachichotał i wstał z krzesła. Podszedł do mnie i stanął obok twarzą w moim kierunku. 
- Margaret. - zaczął lekko drżącym głosem. 
Nie wiedziałam co jest grane, więc wstałam i objęłam się ramionami. Popatrzyłam na chłopaka i powiedziałam, ledwo słyszalnym głosem. 
- Tak? 
Uśmiechnął się nerwowo i rzucił krótkie spojrzenie w kierunku moich przyjaciół. Następnie wyprostował się i popatrzył mi prosto w oczy. 
- Ja.. - lekko się zająknął. - Zakochałem się w Tobie, Meg. 
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Za plecami usłyszałam jakieś westchnięcie, ktoś inny wyszeptał słyszalne "wow". Zaś mój wzrok był skupiony na chłopaku stojącym przede mną. Eddie zakochał się we mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę. 
- No i co ja mam teraz powiedzieć? - spytałam speszona. 
Na twarzy Eddiego pojawiło się zwątpienie. 
- Cokolwiek. Tylko mnie nie zbesztaj za bardzo, jeśli się wygłupiłem. 
Prychnęłam i podeszłam do niego powoli. Nogi strasznie mi drżały i miałam wrażenie, że runę jak długa. Położyłam jemu dłonie na klatce piersiowej i spojrzałam jemu w oczy. 
- Dlaczego twierdzisz, że się wygłupiłeś? 
Chłopak uśmiechnął się i objął mnie w talii. 
- A nie jest tak? 
Odwzajemniłam uśmiech i pokręciłam lekko głową. 
- Ani trochę. 
Uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. 
- Mogę? - wyszeptał niepewnie. 
Zachichotałam i skinęłam głową. Eddie pocałował mnie delikatnie, upewniając się, czy nie zrezygnuję. W odpowiedzi przysunęłam się bliżej niego i oddałam pocałunek. Całe moje ciało przeszedł dreszcz. Jaki? Deszcz radości, podniecenia. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo wyczekiwałam tego momentu. Uśmiechnięty chłopak odsunął się na tyle, aby móc oprzeć swoje czoło o moje. Za mną rozległy się oklaski i gwizdy. Wtuliłam się w Eddiego i szczęśliwa odwróciłam się twarzą do moich przyjaciół. Spojrzałam na Matta, który był szeroko uśmiechnięty. Kiwnął na mnie głową, po czym dodał. 
- Panno Howse, z radością ogłaszam, że jestem z Ciebie zajebiście dumny. 
Mel przytaknęła jemu, po czym zaczęła bić brawo swojemu kuzynowi. 
- Jednak nie ściemniałeś, placku. - rzuciła. - Wyobraź sobie, Meg, że zamierzał powiedzieć to już od kilku dni. Tylko zawsze brakowało jemu j... 
- No już, już. - przerwał jej Eddie. - Sama nie byłaś lepsza. 
Chłopak pocałował mnie w czoło, po czym podszedł do nas Lucas z tacką wędlin z grilla. Widząc mnie i Eddiego zamarł w bezruchu. 
- Coś mnie ominęło? - wydukał. 
Kate przejęła od niego tacę i pocałowała go w policzek. 
- Nic, czego byś wcześniej nie wiedział. 
Chłopak roześmial się i puścił do mnie oczko. Potem spojrzał na Eddiego i skinął głową. 
- Tak swoją drogą, masz gust do kwiatów. 
Parsknęłam śmiechem i pewnie zatoczyłabym się z tego powodu, gdyby nie fakt, że podtrzymywał mnie Eddie. Kto jak kto, ale Lucas nigdy nie miał oka do tego typu spraw. Dlatego zdziwiło mnie to stwierdzenie. Ale tutaj musiałam się zgodzić, kwiaty były piękne. A właściwie to są, bo wciąż stoją rozkwitnięte w kuchni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz