poniedziałek, 26 października 2015

Nie daj się zwariować #12

Rano poczułam jak coś smyra mnie po plecach. Otworzyłam oczy i odwróciłam się. Przede mną ukazał się Kaspar. 
- Wstajemy, wstajemy. - powiedział śpiewnym głosem. - Twój telefon dzwonił z trzy razy. 
Usiadłam prosto i sięgnęłam po komórkę, znajdującą się na stoliku nocnym. Faktycznie miałam kilka połączeń nieodebranych. Dziwne, że dzwonek mnie nie obudził. 
- Dzięki, Kasp. - powiedziałam, przeciągając się. - Dobra, oddzwonię i zaraz do was zejdę na śniadanie. 
Przyjaciel prychnął i wskazał głową na zegar, wiszący na ścianie.
- Chyba chciałaś powiedzieć obiad. 
Zdziwiona spojrzałam na godzinę i okazało sie, że jest 13:30. Jęknęłam i skinęłam głową. Przyjaciel posłusznie wyszedł z pokoju, a ja na spokojnie mogłam oddzwonić do Eddiego. Pierwszy sygnał, drugi sygnał.. 
- Halo? - rozbrzmiał głos w słuchawce. 
- Cześć. - powiedziałam speszona. - Dzwoniłeś do mnie? 
- A tak, tak. Zgadza się. Poczekaj chwilkę. 
W słuchawce usłyszałam jak Eddie wyprasza kogoś z pokoju i zamyka drzwi. 
- Już jestem. - odchrząknął. - Słuchaj, nie chciałabyś pójść dzisiaj pozwiedzać z nami Barcelonę? 
Uśmiechnęłam się na myśl o spędzeniu czasu z nowo poznanymi ludźmi, aczkolwiek nie mogę zapominać o tym, że nie przyjechałam tutaj sama. 
- Wiesz, bardzo chętnie, ale pewnie będę szła z przyjaciółmi porozglądać to tu to tam. 
- Żaden problem. - rzucił szybko. - Mogą pójść z nami. To jak będzie? 
- Porozmawiam z nimi i do Ciebie oddzwonię. 
- Nie ma sprawy. Do usłyszenia, skromnisiu. 
Uśmiechnięta zbiegłam na dół do przyjaciół i zajęłam miejsce przy stole. Na obiad przygotowali spaghetti. 
- Co Tobie tak wesoło, Meg? - spytał Matthew. 
Wskazałam na niego widelcem. 
- Mam dla was propozycję nie do odrzucenia. 
Podczas obiadu opowiedziałam im całe wydarzenia z wczoraj oraz propozycję dotyczącą dzisiejszego dnia. Przyjaciele bez zastanowienia zgodzili się i już po godzinie spotkaliśmy się z Eddiem i Melanie. Najpierw poszliśmy zwiedzić Pałac Guell. Architektura i urok tego miejsca był wspaniały! Następnie w drodze do miasta zatrzymaliśmy się przy fontannie, ponieważ Matt i Mel zechcieli zjeść sobie po lodzie. Reszta również ustawiła się w kolejce, lecz ja nie miałam na to ochoty. Usiadłam sobie w cieniu i ogladałam wydobywającą się wodę z fontanny. 
- Ładny widok, co? - usłyszałam za plecami. 
Odwróciłam się i zauważyłam uśmiechniętego Eddiego. Skinęłam głową i zrobiłam jemu miejsce na ławce, żeby mógł spocząć. 
- Piękny. - powiedziałam uśmiechnęta. 
Chłopak westchnął i podał mi shake. Spojrzałam na niego zaskoczona. 
- To dla Ciebie. - wyszczerzył zęby. - Pomyślałem, że może się skusisz. 
Wzięłam go do ręki i upiłam łyk. 
- O rany, w życiu nie piłam lepszego. - popatrzyłam mężczyźnie w twarz. - Dzięki. 
Chłopak wzruszył ramionami i zaczął jeść swojego loda. 
- Więc na jak długo tutaj przyjechaliście? 
Opuściłam głowę na dół zaczęłam obracać kubek w ręce. 
- Ja, Kate, Lucas, Matt i Rachel będziemy tutaj przez czerwiec i lipiec. 
- A Kaspar? 
Wzięłam łyk shake i spojrzałam na wodę. 
- On się tutaj przeprowadził. 
- Przykro mi. 
Popatrzyłam na niego kątem oka i zauważyłam, że on naprawdę tak myśli. Współczucie było wymalowane na jego twarzy. Oczywiście, że było mi źle w związku z przeprowadzką mojego najlepszego przyjaciela. Przecież znam go od piaskownicy, a teraz będą nas dzielić kilometry. Westchnęłam i upiłam kolejny łyk. 
- Mi też. - wyszeptałam. 
Chłopak wstał nagle i wyciągnął do mnie rękę. 
- No, koniec tego dobrego. Pokażę Ci coś. 
Podałam jemu dłoń i stanęłam na nogi z jego prośby. 
- Zamknij oczy i daj mi się poprowadzić. - kontynuował. 
Popatrzyłam na krawężniki nas otaczające i cmoknęłam zniesmaczona. 
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Przecież ja się tutaj wyłożę. 
Chłopak roześmiał się i stanął za mną. Poprosił, żebym potrzymała loda, więc też tak zrobiłam. Złapał mnie rękoma w tali. 
- Co Ty kombinujesz? - spytałam zaciekawiona. 
- Zaufaj mi. A teraz zamknij oczy i daj mi się poprowadzić. 
Niepewnie skinęłam głową i zrobiłam tak, jak poprosił mnie o to Eddie. Powoli stawiałam kroki. Okazało się, że chłopak jest wspaniałym przewodnikiem, bo ani razu się nie potknęłam. Kiedy usłyszałam wyraźny plusk wody, Eddie powiedział, żebym się zatrzymała. Wziął z mojej ręki loda i włożył do niej monetę. 
- Pomyśl życzenie i rzuć to do fontanny. - powiedział swoim delikatnym głosem. - Jeśli trafisz, ono się spełni. Jeśli nie, no to cóż.. próbowałaś. 
Nie wierzę w takie bzdury, ale co mi tam. Pomyślałam sobie o tym, że chciałbym mieć niezapomniane wakacje. Przeżyć wspaniałe przygody z przyjaciółmi, tak jak zwykle było to z Kasparem. Chciałam, żeby dobrze mnie zapamiętał. Nabrałam powietrza do płuc i rzuciłam. Usłyszałam plusk i otworzyłam oczy. 
- Trafiłam? - spytałam z niedowierzaniem. 
Uśmiechnięty Eddie skinął głową i zaklaskał w dłonie. Roześmiałam się i upiłam kolejny łyk shake. Przyjaciele w tym czasie zdążyli pozamawiać swoje lody i byli już gotowi do dalszego zwiedzania. Tego dnia byliśmy w przeróżnych, wspaniałych miejscach. Od razu pomyślałam, że Rachel w życiu nie zaplanowała by nam tyle atrakcji na popołudnie. Kaspar w podzięce za oprowadzenie nas po Barcelonie zaprosił Eddiego i Melanie do nas na wieczór. Z początku nie chcieli się zgodzić, ale w końcu ulegli urokowi i namowom Kaspara. Wróciliśmy więc do domu około 21 i włączyliśmy telewizor. 
- To ja może zrobię jakieś przekąski? - zaproponowałam. 
- Pomogę Ci. - rzucili równocześnie Matthew i Kate. 
Skinęłam głową i udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam w niej szperać. 
- Co by tu wykombinować.. - mruknęłam. 
Wychyliłam się i spojrzałam na przyjaciół. 
- Co powiecie na ziemniaki zapiekane z serem? 
Matthew i Kate uśmiechnęli się szeroko i skinęli głowami. Wyciągnęłam więc z lodówki ser oraz ketchup i sięgnęłam ziemniaki ze schowka. 
- Skoro chcieliście pomóc to obierzmy pyrki. W trójkę pójdzie nam znacznie szybciej. 
Jak powiedziałam tak się i stało. Oczywiście Matthew nie potrafił zachować powagi i w pewnym momencie zaczął chlapać mnie wodą z garnka. Odpłaciłam się tym samym. Powygłupialiśmy się trochę, lecz Kate szybko nas sprowadziła do porządku, mówiąc przy tym, ze w taki sposób nie zrobimy ich do jutra. Kiedy skończyliśmy je obierać i ziemniaki wylądowały już na gazie, przyjaciółka spojrzała na mnie, opierając się przy tym biodrem o stół. 
- Jak to z Tobą jest, Meg? - spytała. 
Krojąc ser spojrzałam na chwilę w górę, aby móc zerknąć na przyjaciółkę. 
- Co masz na myśli? 
- Ciebie i Eddiego. 
Uśmiechnęłam się i odłożyłam nóż do zlewu. Wytarłam ręce i ściągnęłam garnek z ziemniakami z gazu. 
- Możesz sprecyzować pytanie? 
Kate jęknęła, a ja zaczęłam się chichrać pod nosem. Wylałam wodę z garnka i połozyłam ziemniaki na stole. Podałam trzy łyżeczki i zaczęliśmy wydobywać z pyrek miąższ. 
- Zbliżyliście się do siebie. - sprostowała. 
Zaśmiałam się i pokręciłam głową z rozbawienia. 
- Lubię go, wydaje się być w porządku. 
Matthew uniósł brwi do góry i popatrzył na mnie niejednoznacznie. 
- Dało się zauważyć. - cmoknął językiem, uśmiechając się. - Chyba wpadłaś jemu w oko, co? 
Przewróciłam oczami i zaczęłam nakładać ser na miąższ. 
- Po prostu.. Hmm.. Dobrze się rozumiemy. 
Zaśmiał się i począł robić to samo, co ja. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się. 
- Ty z Melanie też chyba masz się ku sobie, co? 
Matthew popatrzył na salon, po czym spojrzał na mnie. 
- My po prostu.. Dobrze się rozumiemy. 
Roześmiałam się i powróciłam do pracy. Poszło nam dośc sprawnie, bo po czterdziestu pięciu minutach przystawki wylądowały już na naszym stole. Usiadłam na podłodze, opierając się przy tym o łóżko. Chłopacy włączyli jakiś horror. Nawet tego nieświadoma przybliżyłam się do Matta wtulając w jego ramie. Roześmiał się i przyjrzał dokładnie. 
- No co Ty, Meg. - drażnił się. - Boisz się filmu? 
- Zamknij się. - burknęłam. 
Matthew zachichotał i zaczął oglądać dalej film. Z drugiej strony zauważyłam, że wtula sie w niego Melanie. Uśmiechnęłam się na ten widok i lekko odsunęłam od przyjaciela. Zdawało się, że nawet tego nie zauważył. Nie chciałam im po prostu przeszkadzać. Po mojej drugiej stronie siedział Eddie, który przyglądał się całej sytuacji. 
- Zazdrosna? - szepnął. 
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głowa. 
- Wolę zostawić ich samych. - powiedziałam bezgłośnie. 
Usiadłam prosto, wtulając sie w poduszkę. Nie znoszę horrorów paranormalnych i wszyscy moi przyjaciele doskonale o tym wiedzieli. W pewnym momencie, kiedy to napięcie w filmie było wysokie, poczułam jak coś mnie szturcha w lewy bok. Wystraszona chciałam wrzasnąć, ale zauważyłam, że to tylko Eddie przysunął się i objął mnie ramieniem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę. Przez głupi horror, wyobrażacie to sobie? Wdzięczna wtuliłam się w niego i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudziłam się w takiej samej pozycji, w jakiej wczoraj siedziałam z Eddiem. Byłam w niego wtulona, a on oparł swoją głowę o moją. Najwyraźniej nie tylko ja wczoraj odpłynęłam podczas filmu. Normalnie poczułabym się nieswojo w takiej pozycji z chłopakiem, którego poznałam zaledwie przedwczoraj, lecz Eddie miał w sobie coś takiego, że przy nim nie krępowałam się aż tak bardzo. No chyba, że zasypywał mnie komplementami. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że Matthew i Melanie nie ma w pomieszczeniu. Reszta jeszcze spała. Nie chcąc budzić chłopaka, położyłam głowę tak, jak leżała wcześniej i ponownie zasnęłam. Obudziłam się godzinę później, kiedy to Eddie próbował wstać. Otworzyłam oczy akurat w momencie, gdy jego twarz znajdowała się blisko mojej. 
- Dzień dobry. - powiedział z uśmiechem na twarzy. 
Również się uśmiechnęłam i odsunęłam od niego na kawałek. 
- Cześć. Gdzie reszta? 
Eddie wstał, podając mi przy tym rękę do pomocy. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju. 
- Matthew i Melanie już nie było, kiedy się przebudziłem. - chłopak ziewnął i kontynuował. - Kaspar i Rachel przenieśli się do jego pokoju, a Kate z Lucasem poszli się przejść. 
Prychnęłam i skinęłam głową. Spojrzałam na Eddiego i nieśmiało spytałam. 
- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pójdę się odświeżyć? 
- Śmiało. 
Pobiegłam więc do swojego pokoju, wzięłam zapinaną koszulę i krókie spodenki. Ruszyłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Spięłam włosy w rozwalanego się koka i odkręciłam wode. Dziesięc minut później byłam juz w salonie ubrana i uśmiechnięta. Ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie zostało posprzątane. Zaciekawiona spojrzałam do kuchni, skąd wydobywały się jakieś odgłosy. Moim oczom ukazał się Eddie, zmywający po przekąskach. Podeszłam do niego i złapałam za talerze. 
- Eddie, no proszę Cię. - zaczęłam. - Przecież nie musisz po nas sprzątać. 
Chłopak posłał mi promienny uśmiech i złapał mnie za dłoń, żeby ją strącić z naczyń. 
- Daj spokój, Meg. Tak przynajmniej mogę się odpłacić za.. emm.. nocleg? Tak chyba można to nazwać? 
Uśmiechnęłam sie i pokreciłam głową z niedowierzania. Matko, czemu nasi chłopacy sami z siebie nie zmywają? Życie było by prostsze. Zauważyłam, że Eddie w dalszym ciągu nie puszcza mojej dłoni. Speszona zabrałam swoją rękę i poprawiłam nią kosmyk włosy, który wypadł mi z koka. 
- To ja może.. - zająknęłam się. - Ekhm, to ja może śniadanie zrobię, co? 
- Niepotrzebnie! - usłyszałam uradowany głos Matthew z salonu. - Z Melanie zaszliśmy do restauracji i wzięliśmy coś do jedzenia na wynos. 
Zaciekawiona spojrzałam na dwójkę ludzi i uśmiechnęłam sie na widok szczęśliwego Matta. 
- Co dobrego kupiliście? - spytał Eddie, wyglądając ponad moim ramieniem. 
Matthew zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, po czym spojrzał na mnie. Rzuciłam jemu zaciekawione spojrzenie, a on tylko pokręcił głową i uśmiechnął się szeroko. 
- Wafle z jajkami po benedyktyńsku. - rzuciła Melanie. 
- Wspaniale! - powiedziałam równo z Eddiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz