czwartek, 12 listopada 2015

Nie daj się zwariować #Epilog

* rok później *
Wraz z Matthew, Kate oraz Lucasem dolecieliśmy właśnie na lotnisko w Barcelonie. Mieliśmy w planach spędzić szalone dwa tygodnie z naszym najlepszym przyjacielem! Musieliśmy uczcić pare rzeczy: zaliczenie naszego pierwszego roku na studiach, ślub mojego brata, mojego siostrzeńca, który jest w drodze, sukcesu firmy państwa Mou, wybicia się Kaspara w firmie ojca oraz oczywiście nasze spotkanie. Po odebraniu naszych walizek skierowaliśmy się przed lotnisko. Tam już czekał na nas uśmiechnięty od ucha do ucha Kasp.
- Witajcie! - krzyknął, podchodząc do nas z bananem na twarzy. - Jak ja się za wami stęskniłem!
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w mojego starego przyjaciela. Tak bardzo mi go brakowało, że aż miałam ochotę wyć z radości. 
- Cześć, braciszku. - szepnęłam. - Wiesz, że Cię teraz nie puszczę?
- Może jednak kiedyś mi go oddasz. - usłyszałam za plecami.
Przed moimi oczyma zobaczyłam roześmianą Rachel. Nasze relacje się poprawiły, a sama nie ma już za złe moich bliskich kontaktów z jej chłopakiem. Uściskałam ją mocno i skinęłam głową na Mou.
- Jak się sprawował? - spytałam.
- Nie najgorzej. - roześmiała się. - Aczkolwiek muszę jeszcze popracować nad jego dyscypliną w pracy. Ten pacan nie potrafi się zachować przy klientach.
Kaspar wydał z siebie podirytowany dźwięk, na co ja wybuchnęłam śmiechem. 
- Powodzenia, Rach. - prychnęłam. - To jest uparte jak osioł, osiągnąć taki sukces to podchodzi pod Mission Impossible.
- Dobra! - przerwał mi Kaspar.- My tu gadu gadu, a obiad w domu czeka. 
Tak więc spakowaliśmy swoje graty do siedmioosobowego samochodu i pojechaliśmy do malowniczej rezydencji państwa Mou. Wypakowaliśmy swoje torby i rozsiedliśmy się przy basenie, oczekując gotowego posiłku.
- Kochanie. - usiadłam na kolanach Matta i wtuliłam głowę w jego szyję. - Pamiętasz co się tutaj stało?
Matthew objął mnie w talii i pocałował w czubek głowy.
- Jak miałbym zapomnieć? - prychnął. - O mało sie tutaj nie utopiłem!
Zachichotałam i odsunęłam się na kawałek, żeby móc spojrzeć w jego oczy. 
- Nie ma za co. - cmoknęłam językiem.
Każda sekunda tamtej sytuacji wyryła sie w mojej głowie. Matthew zaczął się topić, a my przeprowadziliśmy szybką akcję ratunkową. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co by było, gdybym wtedy go straciła. Na samą myśl o tym wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
- Na czułości się zebrało? - rzucił Kaspar, który właśnie wyszedł z domu. - Jakie to urocze. I pomyśleć, że jeszcze zaledwie rok temu siedziałaś tutaj w objęciach kogoś innego.
Niewiele myśląc sięgnęłam po poduchę, która leżała na krześle ogrodowym i cisnęłam nim w mojego przyjaciela.
- Zamknij się, Mou. - fuknęłam, ledwo powstrzymując uśmiech.
Kasp roześmiał się i skłonił się do pasa.
- Podano do stołu, niewdzięcznicy. 
Widok szczęsliwego państwa Mou wprawił mnie w jeszcze lepszy nastrój. Za czasów dzieciaka byli oni kimś na wzór zastępczych rodziców. Zaproponowali nam uroczyste przyjęcie w barze mamy Kaspara, na co oczywiście sie zgodziliśmy. Kiedy przygotowywałam się do wyjścia, przyszedł do mnie uśmiechnięty od  ucha do ucha Matt. Odwróciłam się w jego stronę i wstałam na nogi.
- Jak wyglądam?
Chłopak podszedł do mnie, objął w talii i mocno przyciągnął do siebie.
- Zjawiskowo. - wymruczał. - Jak zawsze, z resztą. 
Poczułam jak moje policzki zaczynają piec. Oczywiście nie uszło to uwagi mojemu kochanemu, przez co mogłam usłyszeć jak bezczelnie zaczął się śmiać.
- Jakie to urocze. - wykrztusił.
Walnęłam go ręką w prawe ramię, na co on złożył czuły pocałunek na moich ustach.
- Nie złość się. - odchrząknął. - A teraz na poważnie. Niestety nie będę mógł pójść z wami do knajpy, ale obiecuję, że tam przyjdę.
Mimowolnie zmarszczyłam czoło i spojrzałam w oczy Matta.
- Co Ty kombinujesz? 
Nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się zawadiacko. 
- Nic, słońce. - pocałował mnie w usta, po czym zerknąl na zegar ścienny. - A teraz uciekam. Widzimy sie później, tak? 
Skinęłam głową, wciąż zaszokowana jego zachowaniem. Złożył pocałunek na moim czole i zniknął za drzwiami od pokoju. 
- Co to miało być? - mruknęłam pod nosem. - Coś mi się tutaj nie podoba.
Dziesięć minut później byliśmy już w drodze do baru. Ku mojemu zdziwieniu szliśmy tam pieszo. Rozgladałam się po okolicy, po czym przyszła mi do głowy pewna myśl.
- Kaspar? - zagadnęłam. - Czy do waszego lokalu nie prowadzi czasem tamta droga? 
Mówiąc to, skinęłam głową na prostopadłą ulicę do tej, na której się znajdowaliśmy. 
- Taa.. - zaczął niepewnie. - Ale sądziłem, że będziecie chcieli zwiedzić trochę Barcelonę.
Prychnęłam i spojrzałam na Lucasa i Kate.
- Wiedzieliście coś o tym? 
Przyjaciele pokręcili głową, uśmiechając się do mnie. Co oni wszyscy kombinują? A może ja mam jakąś paranoję? Westchnęłam i ruszyłam dalej za Kasparem. Szłam i podziwiałam pobliskie zabytki, kiedy to dotarliśmy do całkiem znanego mi miejsca.
- O rany. - pisnęłam. 
Moim oczom ukazała się fontanna, z która wiązały mnie naprawdę wspaniałe wspomnienia. Uśmiechnięta od ucha do ucha podeszłam do murka i spojrzałam w taflę wody. 
- Nic się nie zmieniło. - powiedziałam sama do siebie.
- Oprócz pewnej małej rzeczy,
Na głos Matta odwróciłam się i zobaczyłam go. Elegancko ubrany, kroczacy w moją stronę z szerokim uśmiechem. Ręce trzymał zaś z tyłu, co mnie zaciekawiło.
- Jakiej? - spytałam, krzyżując ręce na piersi.
- Pamiętasz, z kim tutaj stałaś?
Poważnie? Teraz musiał wyjechać mi z Eddiem? Skinęłam głową i cmoknęłam językiem.
- Aż za dobrze.
- A pamiętasz, jakie miałaś życzenie? - mówiąc to podchodził do mnie coraz bliżej. 
Przystanęłam z nogi na nogę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Chciałam znaleźć miłość swojego życia.
Matthew podszedł do mnie tak blisko, że nasze czoła się zetknęły.
- I znalazłaś?
Zachichotałam i lekko musnęłam jego wargi.
- Myślę, że tak. 
Chłopak wziął głęboki wdech i cofnął się kawałek. Zaskoczona obserwowałam go w momencie, gdy ten zaczął klękać na jedno kolano, a zza pleców wyciągnął bukiet pięknych, czerwono białych róż. Dłonią zakryłam usta, a oczy zaszły mi łzami. Mój luby posłał mi tej swój piękny, skradający serce uśmiech.
- Margaret Howse. - głos mu drżał, lecz nie przerywał. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Stałam tam sparaliżowana. Dosłownie! Nie mogłam nic z siebie wydusić.
- Zgódź się! Powiedz tak! - nawoływały tłumy, które zebrały się na naszych oczach. 
Po jakieś chwili podeszłam do niego i złapałam go za ręce.
- Wstań, głuptasie. - wyłkałam poprzez łzy. 
- Najpierw chcę usłyszeć odpowiedź.
Z jego ust nie znikał uśmiech, a ja nie musząc się zastanawiać nad odpowiedzią, skinęłam głową i poczułam, że na mojej twarzy również wkrada się usmieszek.
- Tak. - zachichotałam. - Wyjdę za Ciebie.
Wkoło rozbrzmiały brawa, lecz ja skupiłam się na mężczyźnie, który wyciągnął czerwone pudełko z kieszeni i wsunął mi pierścionek na palec. Rzuciłam się jemu na szyję i pocałowałam go tak namiętnie, jak jeszcze nigdy dotąd. Nie miałam ochoty odrywać się od mojego NARZECZONEGO, odejść z tego miejsca, czy chociażby odsunąć sie od Matta chociaż na centymetr. 
- Hej. - rozbrzmiał głos Kate obok. - Gołąbeczki. 
Matthew z uśmiechem na twarzy oderwał się od moich ust i pocałował mnie w czoło.
- Gratulacje, siostrzyczko! - rozbrzmiał głos obok mnie, obejmując mnie od tyłu i odsuwając od Matta. - Tak się cieszę!
- Kaspar, puść mnie. - zaśmiałam się. 
Postawił mnie na ziemi, lecz zaraz po tym wpadłam w objęcia szlochającej Kate.
- Kochana. - wyłkała. - Tak się cieszę! Gratuluję! 
Pocałowałam ją w policzek i z uśmiechem na twarzy odsunęłam się od niej. Spojrzałam po twarzach przyjaciół, dokładnie im sie przygladając.
- Wszyscy o tym wiedzieliście, prawda? 
W odpowiedzi usłyszałam głośny śmiech. Lucas podszedł do mnie i złożył pocałunek na moim czole.
- Gratulacje, złośnico.
Prychnęłam i wyszeptałam jemu na ucho.
- Teraz Twoja kolej, panie Abney.
Chłopak puścił do mnie oko i powiedział poprzez śmiech.
- O to sie nie martw, mała.
Z uśmiechem podeszłam do mojego narzeczonego i wzięłam od niego ten piękny bukiet. Złożył na moich ustach czuły pocałunek, po czym wtulił się w moje plecy, wtulając się twarzą w moją szyję.
- Wiesz, był moment, że zwątpiłem, czy się zgodzisz. - wymruczał w moje włosy.
Wolną ręką złapałam jego dłoń i przystawiłam sobie do ust.
- Byłabym kompletną idiotką, gdybym popełniła taki błąd.
Matthew pocałował mnie w szyje, po czym się odsunął i splótł razem nasze ręce
- Idziemy. - orzekł.
- Gdzie? - spytałam zdezorientowana.
- Do naszego lokalu. - rzucił roześmiany Kaspar. - Przecież nie odpuściłbym okazji, żeby nie zorganizować mojej małej siostrzyczce przyjęcia zaręczynowego.
Tym oto sposobem z uśmiechem na twarzy rozpoczęłam nowy rozdział z moim przyszłym mężem.
____________________________________________________________________________
KONIEC!
Chciałam wszystkim baardzo podziękować za to, że czytacie te moje wypociny. Niestety nasza historia  z Margaret oraz Matthew dobiegła końca. Ale głowa do góry! Już niedługo zaczynam pisać nowe opowiadanie, które mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Szczerze powiedziawszy zacznę je pisać dopiero w okolicy grudnia, bo teraz mam natłok nauki przez zbliżającą się próbną maturę. Zapraszam was również na wattpada, gdzie publikuję swoją książkę fantasy. Lubujecie się w wampirach, bądź bitwach między różnymi istotami? Jeśli tak, to czekam tam na was na profilu @smieszekxd
P.S. Bardzo bliska mi osoba zaproponowała, abym założyła swoją stroną na facebook'u. Czy to wypali? Nie mam bladego pojęcia :) W każdym razie tam również Was zapraszam. Będę starała się informować Was o wszystkim na bieżąco. 
Nie może was również zabraknąć w opowiadaniu "Love Therapy", który mam okazję tworzyć ze wspaniałą blogerką Yaśmina De. Serdecznie zapraszamy!

sobota, 7 listopada 2015

Nie daj się zwariować #24

* kilka tygodni później, dzień ślubu *
- Przypniesz mi welon, Meg? - spytała Mindy.
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
- Jasne.
Wzięłam do ręki biały materiał, a moja przyszła bratowa zaczęła wylewać mi swoje emocje.
- Jestem strasznie zestresowana, wiesz? Co jeśli coś pójdzie nie tak? Albo jak mój brat zapomni obrączek? Rany! To jest dość podobne do Brocka. Cholera, zaczynam panikować. To nigdy nie zwiastuje niczego dobrego, co?
Nałożyłam welon na jej głowę i obróciłam ją twarzą do mnie. Kucnęłam i zrównałam nasz wzrok.
- Weź głęboki wdech. - uśmiechnęłam się. - I ogarnij się, kobieto. To ma być najszczęśliwszy dzień w Twoim życiu! Wszystko pójdzie tak, jak powinno. Ja z Brock'iem się o to zatroszczę.
Posłała mi uśmiech i pocałowała mnie w policzek.
- Dziękuję. szwagierko. - spojrzała na zegarek. - Musimy jechać.
Skinęłam głową i podałam jej dłoń, żeby pomóc jej wstać. Ona wyszła z pokoju, a ja zabrałam się za ubieranie wcześniej uszykowanej sukienki. Była krótka, czarna z prześwitującym materiałem w dekolcie oraz rowem między piersiami. Poprawiłam szybko włosy, które spięłam w pięknego koka, upewniłam się czy wcześniej zrobiony makijaż jest nienaruszony i zeszłam na dół. Na widok mojej osoby towarzyszącej szeroko się uśmiechnęłam.
- Cześć! - krzyknęłam podchodząc do chłopaka.
- Dzień dobry, piękna. - odpowiedział Matthew, dając mi buziaka w policzek. - Wspaniale wyglądasz.
Uśmiechnęłam się i okręciłam wokół własnej osi, po czym zmierzyłam przyjaciela od góry do dołu.
- No, no. - cmoknęłam językiem. - Ty też wyglądasz niczego sobie, panie Godfrey. Taki elegancki i sek..
- No już, już dzieciaki. - rzucił tata, przerywając mi w połowie zdania. - Musimy jechać.
Sięgnęłam do schowka po bolerko, czarne szpile i poręczną torebkę.

Msza minęła szybko i przyzwoicie, tak jak powinna. Zaraz po tym skierowaliśmy się na salę, aby móc rozpocząć zabawę. Moje miejsce znajdowało się pomiędzy moim bratem, a Matthew. Podeszliśmy do stołu i wzięliśmy do rąk szampana.
- Chciałabym wznieść toast za młodą parę! - krzyknęłam, szeroko się uśmiechając.
Wypiliśmy ciesz znajdującą się w lampce i zaczęliśmy skandować "gorzko". Zjedliśmy obiad, po czym nadszedł czas na pierwszy taniec młodej pary do piosenki "A thousand years".


Młoda para wyglądała na tak zakochaną w sobie, że aż robi się ciepło na serduchu. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, widząc mojego brata ze swoją drugą połówką. I pomyśleć, że jeszcze niedawno byliśmy małymi gówniarzami. W momencie gdy zakończyli swój taniec, na sali rozbrzmiały gromkie brawa. Orkiestra zaczęła grać, a ludzie ruszyli na parkiet. Siedziałam na krześle, oglądając jak zabawa się rozkręca. Nagle poczułam, że ktoś mnie zaczepia.
- Czy mogę prosić panią do tańca? 
Matthew jedną rękę miał za plecami, stał w lekkim skłonie, a drugą dłoń wyciągnął w moją stronę.
- Ależ oczywiście. 
Poszłam więc za moim partnerem na środek sali, po czym daliśmy się ponieść rytmom muzyki. Muszę przyznać, że czułam się tak jak tamtego dnia, w którym robiliśmy przyjęcie dla Kaspara. 
- Co się tak uśmiechasz, hm? - zagadnął Matt.
Popatrzyłam w jego niebieskie oczy i powiedziałam jednym tchem.
- Wspominam nasze pierwsze dni. Wtedy jeszcze wszyscy tutaj byliśmy, a w moim i Twoim życiu nie pojawili się państwo Stone.
Na samo wspomnienie mojego byłego chłopaka moja mina się skrzywiła. Ale zamknęłam już ten rozdział, mimo że w moje serce w dalszym ciągu się nie zagoiło. Matt podniósł mój podbródek do góry i ciepło się uśmiechnął.
- A teraz bawię się w Twoim towarzystwie. Nic lepszego nie mogło mnie spotkać.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w klatkę piersiową mojego przyjaciela. Przetańczyliśmy razem kilka kawałków, po czym zrobiło mi się duszno. Wyszłam na dwór, a wraz ze mną Matthew. Usiadłam na pobliskim murku od fontanny i otuliłam się ramionami. Nawet coś tak głupiego przypomniało mi o Eddiem.

Polecam włączyć do dalszej części. To nada klimat

- Znowu o nim myślisz. - usłyszałam oskarżenie.
Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w taflę wody.
- Wiesz jakie miałam wtedy życzenie? - spytałam.
- Nie.
- Marzyłam, żeby w końcu odnaleźć miłość swojego życia. - zachichotałam nerwowo. -  Niezła ironia losu, co?
Matthew głosno westchnął. Obróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że bacznie mi się przygląda.
- No, niezła. - mruknął. 
- Może kiedyś się nam poszczęści. - zaśmiałam się. - Znajdziemy tą jedyną osobę, z którą będziemy spędzać każdą wolną chwilę, śmiać się z tych samych żartów, cieszyć z własnych przeżyć.
Poczułam, że Matthew zesztywniał. Popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.
- Stało się coś? - spytałam troskliwie. 
- Nie wydaje Ci się, że właśnie opisałaś naszą dwójkę? - spojrzał mi w oczy. - Spędzony każdy dzień razem, wspieranie siebie w najbardziej beznadziejnych sytuacjach, wspólne wygłupy, łzy. 
Uśmiechnęłam się niepewnie.
- Matthew? 
- Tamtego dnia, w którym Ciebie poznałem.. - przetarł ręką kark. - Moi rodzice poinformowali mnie, że myślą nad rozwodem. Tłumaczyli mi, że oprócz mnie nic ich nie łączy. No i spotkałem Ciebie. Uśmiechniętą od ucha do ucha, piękną. Jak się później okazało to inteligentną, zabawną, wrażliwą.. 
Matt zaciął się, a ja ze łzami w oczach przełknęłam gulę, która stanęła mi w gardle. 
- Ja..Yhh.. N-n-no.. - zacisnął oczy, po czym spojrzał prosto w moje lica. - Kocham Cię. Meg. 
Zbaraniałam! Mój Matthew, najlepszy przyjaciel, osoba, z którą dzielę każdą moją chwilę.. Zakochał się we mnie. 
- Przepraszam. - wyjąkał. - Chciałem powiedzieć to wcześniej, ale widziałem, że kręcisz z Eddiem, a potem on.. No miałem ochotę zabić tego gnoja, bo Ty zasługujesz na kogoś lepszego. Nie mówię, że to ja ale..
Przerwałam tą jego nerwową paplaninę pocałunkiem. Był on delikatny, czuły.. Poczułam tęsknotę, kiedy Matt odkleił się od moich ust.
- Ja też Cię kocham, Mattie. 
Poczułam, że się uśmiecha, po czym złożył kolejny pocałunek na moich ustach.
- Oo, przepraszam, że przerywam,, - usłyszałam gdzieś z boku. 
Odwróciłam się i zobaczyłam speszonego brata, który stał przy wyjciu na taras. 
- Ja nie wiedziałem. - rzucił wzruszając ramionami.
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
- Potrzebujesz mnie? - spytałam.
Charlie posłał mi szeroki uśmiech.
- Chciałem prosić o taniec moją małą, kochaną siostrzyczkę. - spojrzał na Matt'a. - Mogę ją porwać?
Matthew podniósł ręce w geście poddania się, a ja pocałowałam go w policzek i skierowałam się w stronę sali.
- Czy mogę? - spytał pan młody, całując mnie w rękę. 
- No niech się zastanowię..
- Nie ma czasu. - pociągnął mnie na salę. - Właśnie leci mój ulubiony kawałek. 

Kiedy siedzieliśmy przy stole, moja świeżo upieczona bratowa wzniosła toast.
- Chciałabym podziękować pewnej osobie, za wszystko, co dla mnie nas zrobiła. - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
"O nie, nie, nie. Nie rób tego, proszę"
Moje błaganie w myślach na nic się nei zdało, ponieważ za chwilę rozbrzmiał głos.
- Margaret Howse. - mój brat wstał i dołączył się do niej.
- Za wspaniałą kobietę, która pomogła w przygotowaniach. - zachichotał. - Specjalnie dla nas wróciła szybciej ze swoich wakacji w Hiszpanii, aby pomóc to wszystko ogarnąć. - podniósł kieliszek, uśmiechając się do mnie. - Wszystkiego najlepszego, siostrzyczko. Dużo miłości, bo ktoś musi zając moje puste miejsce w domu.
Zaśmiałam się przez łzy i posłałam im buziaka.
- Kocham Cię. - powiedziałam bezgłośnie do brata.
Po toaście orkiestra zaczęła grać następną piosenkę. 
- Czy mogę prosić moją ukochaną do tańca? 
Spojrzałam na Matta. Mojego, jedynego Matta. Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy na parkiet, tańcząc w rytm piosenki "All of Me". 
- Co dalej będzie, hm? - zagadnęłam. 
Matthew uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie lekko w usta.
- Jakoś to będzie. Tylko nie daj się zwariować.
___________________________________________________________________________
KONIEC! Chciałam wszystkim bardzo podziękować za wytrwanie do ostatniego rozdziału. Jest mi niezmiernie miło móc dzielić się z wami moim opowiadaniem. Prawdopodobnie jutro ukaże się ostatnia część "Nie daj się zwariować". 

 sukienka Margaret :)